Jesień długo się do nas wybierała. Na początku niewinnie przyniosła kilka deszczowych dni by potem kolorowe liście skąpać w blasku słońca. Dni były ciepłe co zachęcało do długich spacerów. Na targach można było spotkać wielkie okazy dyni. Warzywo to nieodłącznie kojarzy się z jesienią a pomarańcz jej skórki z opadającymi już liśćmi. Dynia ma dużo właściwości zdrowotnych. Działa pozytywnie na nerki i wątrobę. Zawiera dużo witamin i mikroelementów a do tego jest niskokaloryczna. Wyczarować z niej można wszystko począwszy od prostej sałatki z pieczoną dynią i kozim serem do słodkiego ciasta z dyni. U mnie dziś dyniowe curry, które jest idealne na chłodniejsze już dni oraz ratuje sytuację, gdy czasu mało a na uczelnię czy do pracy chcę zabrać zdrowy posiłek.
Curry dyniowe
Potrzebujemy
Około kilogram dyni (u mnie Hokkaido)
4 większe marchewki
1 dużą cebulę
Słoik ciecierzycy w zalewie
Dużą łyżkę ulubionego oleju (u mnie oliwier) + odrobina do wysmarowania dyni
Łyżka żółtej pasty curry
Duży pęczek pietruszki
Sól
Pieprz
Ulubione zioła – u mnie tymianek i odrobina cząbru
Dynie smarujemy mieszanką oleju, przypraw i ziół. Wstawiamy do piekarnika nastawionego na 200 stopni i pieczemy aż będzie miękka. Osobiście piekę dynię po prostu przekrojoną na ćwiartki a później kiedy kroje na mniejsze kawałki obieram ze skórki. Kiedy dynia będzie gotowa odstawiamy na bok i przygotowujemy resztę. Cebulę kroimy w pióra i podsmażamy na oleju z dodatkiem pasty curry. Dodajemy marchew i przepłukaną z zalewy ciecierzycę. Na końcu dodajemy dynię i mieszamy aż się rozpadnie tworząc gęsty sos. Dolewamy wody żeby uzyskać konsystencję, która nam odpowiada. Według swoich własnych preferencji smakowych dodajemy sól i pieprz. Gotowe curry podajemy z ryżem brązowym lub basmati i obficie posypujemy posiekaną natką pietruszki.
350 gramów curry (bez ryżu) ma około 188 kcal – 7,5g białka, 5,5g tłuszczu i 31,6g węglowodanów.