Pierwszym daniem roślinnym, które zjadłam w swoim życiu był falafel. Zakochałam się od pierwszego gryza i tak zostało mi do tej pory. Gdyby ktoś dał mi wybór co mogłabym jeść bezkarnie byłby to falafel. Lubię robić je w domu, bo mam pewność, że mają mniej tłuszczu niż te jedzone w restauracjach. Jakby nie patrzeć smaży się je zanurzone w oleju. Nie ma co jednak z tego powodu rezygnować z pysznego falafela. Jak we wszystkim należy mieć umiar.
Najlepiej smakuje podawany jako mezze – w formie przystawki z różnymi dodatkami np. hummusem czy kiszonkami. Jednak przystawka to trochę powiedziane na wyrost, bo można spokojnie najeść się nimi jak porządnym posiłkiem.
Domowy falafel
1 porcja to ok. 250 kcal : 10B, 11T, 30W
Bez dodatków
Składniki:
50g suchej ciecierzycy
łyżeczka oleju
przyprawy: kolendra mielona, kumin, sól, pieprz i opcjonalnie wędzona papryka, świeże lub suszone zioła
Natka pietruszki – ja dodaję 2 łodyżki jak mam świeżą
Opcjonalnie: czosnek, cebula
Wykonanie:
Suchą ciecierzycę zalej zimną wodą i zostaw do namoczenia na co najmniej 6 godzin. Odcedź wodę, cieciorkę wsyp do blendera, dodaj przyprawy i natkę. Zmiel na bardzo drobno. Taka konsystencja sama będzie się lepić i nie będzie rozpadać się na patelni. Gdyby jednak okazało się, że falafelki się rozpadają dodaj łyżkę mąki z cieciorki. (wtedy kaloryka będzie trochę inna). Na patelni rozgrzej olej i smaż aż kotleciki będą złote.
Wolę taką formę robienia falafeli niż smażenie ich na głębokim tłuszczu. Będą wtedy lżejsze dla żołądka i zdrowsze a tak samo smaczne.
Podawaj z ulubionymi warzywami, orkiszową pitą z tego przepisu, hummusem i oliwkami.